Siostry i Bracia w Jezusie Chrystusie!

W tym trudnym czasie pragnę się zwrócić do Was za pośrednictwem wszystkich możliwych środków przekazu ze Słowem, które mam nadzieję będzie niosło pocieszenie i otuchę. Póki co, na razie musimy oswoić się z myślą, że pandemia , w czasie której przyszło nam żyć nie jest zwykła grypą. To coś więcej, znacznie więcej, na co nie mamy szczepionki, ani skutecznego lekarstwa. Każda kolejna ofiara jest bolesnym doświadczeniem i łączę się ze wszystkimi, którzy opłakują odejście swoich bliskich.

Dziękuję personelowi medycznemu; lekarzom, pielęgniarkom, laborantom, tym wszystkim, którzy w tym trudnym momencie dziejowym zdają egzamin z odpowiedzialności i ze swojego człowieczeństwa. Przedsięwzięliśmy wiele możliwych środków, aby zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Pozostawanie w domu, szczególnie teraz kiedy nadeszła wiosna i budzi się życie, jest trudne. Ale chyba nie mamy innego wyjścia. Pomagajmy, wspierajmy się nawzajem w każdy możliwy sposób. Ludzka solidarność i nasza wiara nie pozwala na bierność.

Nasze obecne życie przypomina łódź miotaną przez fale na wzburzonym morzu. Wszyscy trzej ewangeliści synoptyczni (Mateusz, Marek i Łukasz) opisują to wydarzenie. Każdy po swojemu, umiejętnie rozkładając akcenty. Jezus zwraca się do uczniów z poleceniem: Przepłyńmy na drugą stronę jeziora (Łk 8, 22). Pamiętamy co było dalej; odpływają, Jezus zasypia i … nagle zrywa się potężny wiatr, ogromna burza i fale, z którymi coraz trudniej jest walczyć uczniom. Do tego momentu opis jest niemal identyczny. Jednak zaraz po tym widzimy różnice w narracji. Uczniowie w momencie, gdy zbliża się katastrofa, budzą Pana Jezusa i krzyczą: …Mistrzu, Mistrzu! Giniemy! (Łk 8, 24), Panie, ratuj! Giniemy! (Mt 8, 25), Nauczycielu, nie obchodzi Cię, że giniemy? (Mk 4, 38).

W opisie Łukasza ten okrzyk jest po prostu dramatycznym stwierdzeniem faktu, tego co ma się za chwilę wydarzyć. Mateusz z kolei podkreśla, że jest to wołanie o pomoc – ratuj, giniemy! Natomiast Ewangelista Marek, formułuje wręcz zarzut, uczniowie mają pretensje, że Mistrza nic nie obchodzi, co się z nimi stanie, że zaraz zginą.

Być może w tych dniach pojawia się podobna myśl – nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Boże czy nasz los jest Ci obojętny? Ty śpisz, kiedy my tutaj zmagamy się z ogólnoludzką katastrofą? Miliony modlitw, myśli, próśb kierowanych jest do Boga, a my dalej walczymy z burzą, próbując ratować siebie. Nie chodzi o to, jak wyglądają nasze miasta, ulice, nasze życie, ale o to jak postrzegamy Jezusa.

Problemem uczniów, naszym problemem nie jest wyłącznie burza na morzu, stajemy przed znacznie szerszym wyzwaniem. Wraz z wirusem, naszą współczesną burzą, przychodzi na nas próba wiary. Tej próby uczniowie nie zdali. Bo wiara w swej istocie nie jest przekonaniem o istnieniu Boga, jest pewnością, że Bogu mogę zaufać ! Jest osobistą relacją z Żywym, Wszechpotężnym, Miłującym i pragnącym dobra swoich dzieci Ojcem.

W liście do Hebrajczyków czytamy:

Wiara jest gwarancją tego, czego się spodziewamy, dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy (Hb 11, 1).

Siostry i Bracia uchwyćmy się tej obietnicy, pamiętając, że On jest naszą bezpieczną kotwicą.

Pamiętamy te piękne słowa Apostoła Pawła, który pyta:

Kto nas odłączy od miłości Chrystusa? Czy utrapienie, ucisk, prześladowanie, głód, nagość, niebezpieczeństwo lub miecz? (Rz 8, 35).

Z kolei Psalm 23, który znamy przynajmniej od dnia naszej konfirmacji wyraża piękną ufność:

Lecz choćbym nawet szedł doliną cienia śmierci, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. w.4.

Burza? Wysokie fale? Huragan? Wirusy? Choroby? Cierpienia? To wszystko było, jest i będzie towarzyszyć naszemu życiu.

Tak naprawdę chodzi o to czy ufam Bogu?

Czy Mu ufam, gdy „śpi”, kiedy muszę przepłynąć wzburzone morze?

Czy ufam Jego spokojowi, milczącej obecności? A może tylko żądam by uciszył spienione fale? Może tylko wystarczy mi przekonanie, że z Bogiem mogę zmierzyć się z każdą burzą?

Umiłowani w Chrystusie!

Kolejne niedziele przybliżają nas do przeżywania Wielkiej Nocy Zmartwychwstania. Nietrudno jest wyobrazić sobie zakłopotanie kobiet, które wczesnym rankiem przyszły do grobu Jezusa. Próbowały zrozumieć, jednak wszystko co było im dane, to zobaczyć pusty grób i usłyszeć słowa anioła, że Chrystus żyje. Kobiety idąc do grobu nie szły, by kontemplować kamień czy martwe ciało. One chciały działać, bo kochały Jezusa.

Bóg oczekuje od nas, że wyjdziemy z naszych przestrzeni smutku, strachu, przygnębienia i dane nam będzie posiąść nową perspektywę na życie i działanie w mocy i miłości Zmartwychwstałego.

Niech Bóg Was błogosławi!

Ks. Andrzej Malicki

Superintendent Naczelny Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w RP

SŁOWO ZWIERZCHNIKA KOŚCIOŁA